Co spędza sen z powiek naszym rodakom w Londynie? Niewydolność angielskiej poczty i brak profesjonalizmu tamtejszych firm kurierskich. Szczególnie w grudniu. Sprawa przysłowiowo wisi w powietrzu już od dawna, ale właśnie teraz daje się szczególnie we znaki.
— Połowa kartek świątecznych, które wysłałem do bliskich w zeszłym roku, nie dotarła do adresatów — skarży się pan Andrzej, wypisując na kolanie ostatnie pocztówki z wizerunkiem Mikołaja.
— Na usługach osiedlowych placówek angielskiej poczty kompletnie nie można polegać. Pofatygowałem się w tym roku do głównego oddziału Royal Mail, żeby uniknąć kolejnego rozczarowania — dodaje zdenerwowany.
W Wielkiej Brytanii poczta działa na zasadzie franczyzy, co oznacza, że niemal każdy może z sukcesem ubiegać się o jej założenie. Royal Mail oferuje atrakcyjne warunki współpracy — franczyzobiorca nie ponosi znaczących kosztów za prowadzenie placówki, a niezbędne wyposażenie dostarczane jest mu bezpłatnie. Zresztą, pocztowe "okienko" można postawić i prowadzić na terenie już istniejącego sklepu, bez potrzeby wynajmowania osobnego lokalu.
Wielu drobnych sklepikarzy decyduje się więc na uruchomienie pocztowego stoiska przy okazji sprzedaży innych usług czy produktów. Często odziały Royal Mail odnajdziemy więc choćby w osiedlowych sklepikach z pieczywem czy kawą na wynos.
— Nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie podejście lokalnych przedsiębiorców — tłumaczy Piotrek, który pracuje w dziale składania skarg i zażaleń Royal Mail.
— Nagminnie traktują oni prowadzenie poczty jedynie jako sposób na przyciągnięcie klientów w swoje progi. Ponieważ dużo wyższe profity czerpią ze sprzedaży artykułów sklepowych, do "pobocznych" usług pocztowych nie przykładają się należycie.
— To naprawdę frustrujące. Mam wrażenie, że duża część przesyłek w ogóle nie opuszcza osiedlowych placówek. Ginie we wszechobecnym bałaganie albo zostaje bezczelnie skradziona przez pracowników oddziału. Nie potrafię znaleźć innego wytłumaczenia! — złości się pan Andrzej.
— Rzeczywiście, podobnych zgłoszeń odbieramy dużo. Naturalnie mnóstwo przedsiębiorców prowadzi franczyzę w sposób odpowiedzialny i bez zarzutu. Niestety, nie wszyscy. W drastycznych przypadkach zrywamy umowę z franczyzobiorcą. Prowadzimy też szereg działań mających na celu weryfikację oddziałów podejrzanych o brak uczciwości — zapewnia pracownik Royal Mail.
Alternatywą dla brytyjskiej poczty mogłyby wydawać się firmy kurierskie, których operuje na rynku mnóstwo. Wielu mieszkańców Londynu twierdzi jednak, że kurierzy nie wywiązują się ze swoich obowiązków sumiennie i zostawiają przesyłki gdzie popadnie. Są wiecznie zabiegani i rzadko fatygują się gdziekolwiek po schodach. Aneta, gospodyni domowa od lat mieszkająca w stolicy Anglii, nie ukrywa rozczarowania usługami doręczycieli:
— Mąż chodzi do pracy, a ja siedzę z dzieciakami w domu. Mimo to rzadko mam okazję odebrać paczkę osobiście. Kurierzy ograniczają się do wrzucenia awizo do skrzynki przed wejściem do domu. To bardzo denerwujące! Nie mam czasu odbierać potem paczki z magazynu!
— To niesłychane. W dwudziestym pierwszym wieku, w kraju, który reszta Europy stawia sobie za wzór, nie potrafią dać sobie rady z tak prozaicznym problemem — kwituje mąż Anety.
— Proszę z góry przeprosić tych bliskich, do których kartki nie dotarły na czas lub wcale z winy angielskiej poczty! — prosi na koniec rozmowy Aneta, życząc mi wesołych świąt.
Komentarze (9):
Nie jestem osobą publiczną, a Ty bohaterze?